Rozważanie Ewangelii o Miłosiernym Bogu (Łk 15,1-32)


jesus-1603691_1280

Przychodzili do Niego wszyscy poborcy opłat i grzesznicy, aby Go słuchać. Szemrali na to faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: „On przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Wtedy opowiedział im taką przypowieść: „Czy jeśli ktoś z was ma sto owiec i jedną z nich zgubi, nie zostawi na pustyni dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie pójdzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A kiedy znajdzie, bierze z radością na swoje ramiona i po powrocie do domu zwołuje przyjaciół i sąsiadów, mówiąc im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem tę swoją zgubioną owcę”. Zapewniam was, że taka radość będzie w niebie z powodu jednego grzesznika, gdy się nawraca, i to bardziej niż z powodu dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie czują potrzeby nawrócenia. Albo czy któraś kobieta, gdy mając dziesięć drachm, zgubi jedną, nie zapala lampy, nie wymiata domu i nie szuka dokładnie, aż znajdzie? Kiedy znajdzie, zwołuje przyjaciółki i sąsiadki mówiąc: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Taka radość, zapewniam was, pojawia się u aniołów Boga z powodu jednego grzesznika, gdy się nawraca”. Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich powiedział ojcu: „Ojcze, daj mi przypadającą na mnie część majątku”. Podzielił więc mienie między nich. Po niewielu dniach, gdy zgromadził wszystko, ten młodszy syn wyjechał do dalekiego kraju i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. Kiedy wszystko wydał, nastał straszny głód w całym owym kraju i on popadł w nędzę. Poszedł więc i zaczepił się u jednego z obywateli owego kraju, a on posłał go do swojej posiadłości wiejskiej, aby tuczył świnie. Pragnął tam zaspokoić głód strąkami, które żarły świnie, lecz nikt mu nie pozwalał. Gdy wreszcie zastanowił się nad sobą, powiedział: „Iluż to robotników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do swojego ojca. Powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie jednym z twoich robotników”. I zabrawszy się wyruszył do swojego ojca. Kiedy był jeszcze daleko, zobaczył go jego ojciec i wzruszył się. Pobiegł, rzucił się mu na szyję i ucałował go. Syn odezwał się do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem”. A ojciec powiedział swoim sługom: „Przynieście szybko najpiękniejszą szatę i odziejcie go. Włóżcie pierścień na jego dłoń i obuwie na jego stopy. Przyprowadźcie tłustego byczka i zabijcie. Gdy się najemy, będziemy się cieszyć, że ten mój syn już był umarły, a wrócił do życia; już zginął, a odnalazł się”. I zaczęli się cieszyć. A jego starszy syn był na wsi, na polu. Gdy wracał i znalazł się blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał, co jest. A on mu powiedział: „Twój brat przyszedł i ojciec twój zabił tłustego byczka, bo go odzyskał zdrowego”. Rozgniewał się na to i nie chciał wejść. A jego ojciec wyszedł i prosił go. Wtedy on powiedział do swojego ojca: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie złamałem twojego nakazu, lecz mnie nigdy nie dałeś nawet koźlęcia, abym się ucieszył ze swoimi przyjaciółmi. A kiedy wrócił ten twój syn, który z dziwkami przeżarł twoje mienie, to zabiłeś dla niego tłustego byczka”. Na to mu rzekł: „Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, jest twoje. Trzeba było ucieszyć się i radować, że ten twój brat był umarły, a wrócił do życia; zginął, a odnalazł się”.

(Łk 15,1-32)

Przez cały dzień, w związku z dzisiejszą Ewangelią chodzi mi po głowie jedna myśl: Nie ważne jak bardzo dosięgnąłbyś dna, Bóg i tak jest gotów cię przyjąć. Nie ważne jak bardzo byłbyś od niego oddalony, jak bardzo była by egoistyczną motywacja przez którą chcesz do niego powrócić, i tak On cię przyjmie z otwartymi ramionami. Wnikając w temat głębiej, możesz zapytać „ Skąd mogę mieć tą pewność, że jeśli zwrócę się do niego po pomoc, to on mnie nie odrzuci?” Czy nasze pojednanie z Bogiem jest sprawą jakiejś odległej przyszłości? Czy musimy oczekiwać tego w niepewności? Otóż nie! Nasze zbawienie już się dokonało w dziele śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. W tym akcie cała rzeczywistość została pojednana z Bożą miłością. Czy wszyscy ludzie przyjęli owoce tego zbawczego dzieła? Niekoniecznie. Lecz obietnica zbawienia ciągle obowiązuje i jest dla wszystkich, bez wyjątku.
Obietnica od samego Boga, że jeżeli uwierzmy w Zmartwychwstałego, jeśli włączymy się w boską ekonomię zbawienia w której bierze udział cała Trójca Święta, to zostaną nam przebaczone nasze grzechy i otrzymamy dar życia wiecznego. Jeśli go przyjmiemy, nic nie będzie już takie samo. Nowe życie w Duchu musi być podtrzymywane, musi dojrzewać i powinniśmy się starać aby jak najwięcej uwagi poświęcać temu wzrostowi w wierze. Bóg nas zbawia i nieustannie przyciąga do siebie, ale nie zrobi nic za nas. To jest właśnie droga ucznia, o której mówiła Ewangelia w poprzednią niedzielę. Natomiast dziś, widzimy obrazowy początek tej drogi: otwarte, miłosierne ramiona Ojca i nasz skruszony powrót.

Diakon Dobromił Kozłowski
13950569_10153850086937194_1965168788_o