Wy więcej jesteście warci niż wiele wróbli.


„Wy więcej jesteście warci niż wiele wróbli”
homilia Aleksandry Jarosz z 4. Niedzieli po Pięćdziesiątnicy

Czytania: Jr 20, 10-13 | Ps 69 | Rz 5, 12-15 | Mt 10, 26-33

Pełna sprzeczności wydaje się dzisiejsza Ewangelia, jedna z tych, które można by opatrzyć szyldem „Jezus straszy”.

Mówi: nie bójcie się tych, którzy będą was prześladować, wykluczać i zdradzać – a za chwilę: ale bójcie się kogoś (Kogoś?), kto jest zdolny zniszczyć w otchłani wasze ciało i duszę.

Mówi: każde stworzenie ma wartość, a wasza wartość dla Ojca jest nieskończona. A za chwilę: jeżeli ty się mnie wyprzesz, to potem ja wyprę się ciebie.

W uszach człowieka to brzmi jak grożenie karą lub odwetem za nieposłuszeństwo, niespełnianie oczekiwań. Wypinasz się na mnie? Bardzo proszę, w takim razie teraz ja wyprę się na ciebie. Będziesz jeszcze czegoś ode mnie chciał, to zobaczysz, jak to jest.

Ten obraz zupełnie nie pasuje do kochającego i miłosiernego Boga, o którym naucza Pismo i Tradycja. Czy tak rzeczywiście brzmi dojrzała, bezwarunkowa miłość, która doprowadziła Jezusa do oddania na krzyżu życia za każdego człowieka ze wszystkimi jego/jej grzechami? Co więcej, czy takie stawianie sprawy nie jest sprzeczne z nauczaniem Jezusa o miłowaniu nieprzyjaciół i nadstawianiu drugiego policzka, które ogłosił w tej samej Ewangelii zaledwie kilka rozdziałów wcześniej? Pobudki takie, jak rewanż i zemsta bardziej pasują do prześladowców Jeremiasza z dzisiejszego pierwszego czytania, niż do Miłości wcielonej – Jezusa Chrystusa.

Ludzki umysł ma pewne niezbyte ograniczenia poznawcze. Może wyciągać wnioski na podstawie błędnych, niekompletnych, albo niewłaściwie przedstawionych danych. Jest duże ryzyko, że takie wnioski na podstawie błędnych przesłanek same będą błędne. Człowiek, o ile w ogóle zorientuje się, że coś w tych wnioskach jest niegodnego zaufania, może podejmować rozpaczliwy wysiłek, by dopasować wnioski do swojego obrazu świata tak, by stały się one akceptowalne, podczas gdy jedynym rozwiązaniem jest tak naprawdę zrobić krok w tył i skorygować przesłanki.

W przypadku dzisiejszego Słowa, błędne wnioskowanie to konsekwencja danych niekompletnych, czyli przedstawianych lub postrzeganych bez kontekstu. Zarówno szerokiego, czyli całokształtu nauczania chrześcijańskiego o Ewangelii miłości i ofiary, jak i wąskiego, czyli Słowa z tego konkretnego dnia, które w całości mówi o miłości Boga do człowieka, o wsparciu, ochronie i ratunku, jaką Bóg daje człowiekowi. Bóg darzy tą łaską bez kalkulacji, bez ograniczeń, zarówno w niezawinionym cierpieniu, jak u proroka Jeremiasza, jak w upadku i grzechu, który, jak pisze święty Paweł, dotyczy wszystkich ludzi.

Także Jezus mówi dzisiaj przede wszystkim o bezmiarze miłości Boga do człowieka. „Wy więcej jesteście warci niż wiele wróbli”, więc „nie bójcie się”, bo chociaż świat może nie rozpoznać twojej wartości albo wręcz traktować cię jak kogoś bezwartościowego, Bóg ją zna i we właściwym czasie obdarza cię łaskami, które tej wartości odpowiadają. „Wszystkie wasze włosy na głowie są policzone”, bo ty cały, cała bez reszty należysz do Boga jako Jego piękne, doskonałe dzieło. Żadna jego krzywda, żaden uszczerbek na tym dziele nie przejdzie bez echa. I jak z pojedynczym wyrwanym włoskiem, nawet ty sam/sama możesz nie zauważyć jakiegoś zła tobie wyrządzonego lub o nim zapomnieć, ale Bóg zauważa, nie zapomina, i prędzej czy później dokona z tego rozliczenia, jak wobec dręczycieli Jeremiasza.

Patrząc więc w tym kluczu miłości na dzisiejszą Ewangelię, jak można rozumieć te dwa kontrowersyjne, niepokojące fragmenty, przywołane na początku rozważania?

„Każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” Warto pochylić się nad czasownikiem „wyprzeć się” (ἀρνήσηταί). Jest to ten sam czasownik, którego używa Jezus w zapowiedzi zdrady apostoła Piotra. W scenie, gdy ta zapowiedź się wypełnia, Piotr mówi do służących arcykapłana: „nie znam tego człowieka”.

Miłość jest relacją, można doświadczyć jej tylko w relacji. A relacja jest procesem i wymaga pracy. Dbanie o relację polega na wkładaniu wysiłku w poznanie drugiej osoby i dążenie do bliskości, jedności, komunii, pomimo różnic, jakie mogą nas dzielić. Ten wysiłek musi być systematyczny i wytrwały, nie odświętny, i nie może się wypalalić po pierwszym okresie wzniosłego zapału. Inaczej relacja obumiera, a konsekwencją tego obumarcia jest stan, w którym obie osoby są sobie obce.

A zatem, „kto mnie się wyprze przed ludźmi” odnosi się do człowieka, który zaniedbał relację z Jezusem i wobec innych ludzi zachowywał się jak ktoś, kto Jezusa nie zna lub komu Jezus jest obojętny. I odwrotnie, „wyprę się i ja przed moim Ojcem” – nie dla odwetu, ale stwierdzając fakt: Jezus powie Ojcu „nie znam tego człowieka”, bo ten człowiek sam odsunął się od Niego i nie dał Mu szansy siebie poznać, nie dał Mu szansy wspólnego wzrastania we wzajemnej miłosnej relacji.

„Bójcie się raczej tego, który i duszę, i ciało może zgubić w piekle.” Tu zdania egzegetów są podzielone, do kogo odnosi się ta definicja. Czy chodzi o Boga, czy wręcz przeciwnie, o Oskarżyciela ludzi, o szatana/Złego? Istotna w tym zdaniu jest przede wszystkim jednak jego konsekwencja dla człowieka. Piekło, gehenna, stan wiecznej izolacji od Boga i stworzenia, unicestwienie tego, kim Bóg cię stworzył i do bycia kim cię powołał – jest realną perspektywą. W tych słowach Jezusa nie chodzi o wzbudzenie w człowieku strachu, który paraliżuje i odbiera wolną wolę. Ich celem jest nawołanie do bojaźni (respektu) wobec rzeczy niepojętych, które przerastają człowieka wraz z jego wszystkimi doraźnymi uwarunkowaniami. Ta bojaźń jest czymś bardzo różnym od strachu, bo wynika właśnie z wolnej woli człowieka, z jego/jej otwarcia się na rozumienie rzeczywistości, na prawdę.

I o tym właśnie słyszę, gdy teraz wsłuchuję się w dzisiejsze słowa Jezusa. Masz wolną wolę, możesz z niej skorzystać. Masz wolny wybór, więc go dokonaj w zgodzie ze sobą. Ale przemyśl go dobrze. Na jednej szali masz miłość i świętą Obecność, na drugiej izolację, jałowość i pustkę. Wybierz mądrze.

Zatem, czy Jezus faktycznie straszy? Nie. Jezus nie straszy, Jezus kocha. I w swojej miłości mówi szczerze i bez upiększeń, że wybory mają konsekwencje. A On nie chce, żebyśmy dokonywali destrukcyjnych wyborów, które będą miały fatalne konsekwencje.

Właśnie dlatego, że kocha, i policzył każdy włos na naszych głowach, a my jesteśmy więcej warci, niż wiele wróbli.