Odnajdź swój głos herolda.



Homilia Diakona Dobromiła Kozłowskiego na 3. Niedzielę po Pięćdziesiątnicy
(12. Niedziela w Okresie Zwykłym)

EWANGELIA Mt 10, 26-33
Jezus mówiąc o ludziach, którzy będą prześladować uczniów powiedział:Jezus mówiąc o ludziach, którzy będą prześladować uczniów powiedział: Jednak nie bójcie się ich! Nic bowiem, co zasłonięte, nie pozostanie nieodkryte, a tajne nie pozostanie nieznane. Co wam mówię w ciemności, powiedzcie to w świetle; a co słyszycie na ucho, z dachów głosem herolda ogłoście. I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który i duszę, i ciało może zgubić w piekle. Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za asa? A z nich ani jeden nie spadnie na ziemię bez zgody waszego Ojca. I nawet wszystkie wasze włosy na głowie są policzone. Więc się nie bójcie. Wy więcej jesteście warci niż wiele wróbli. Do każdego, kto przyzna się do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; a każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Dzisiejsza perykopa ewangeliczna pochodzi z 10 rozdziału Ewangelii wg. św. Mateusza. Rozpoczyna się on od wyboru 12 uczniów których Jezus nazywa apostołami tj. wysłannikami. Przekazuje im moc leczenia chorób i wyrzucania duchów nieczystych, ale przede wszystkim daje im moc głoszenia Ewangelii w Izraelu. Trzeba pamiętać, że to nie jest jeszcze czas by Ewangelia była głoszona komukolwiek poza Żydami.

Można powiedzieć, że opowiadanie wszem i wobec Dobrej Nowiny o Królestwie, to nic takiego, nic co wymagało by specjalnej, boskiej mocy. Ale jak możemy się przekonać czytając ten rozdział Jezus ciągle ostrzega i poucza swoich wysłanników o tym, że będą niezrozumiani, prześladowani, będą prowadzeni po sądach, oskarżani i znieważani. Jezus dobrze wiedział, jak przyjmuje się proroków na tych ziemiach, wiedział, co spotkało Jeremiasza o którym dzisiaj słyszeliśmy w pierwszym czytaniu.

I właśnie ze względu na tą niezbyt chlubną tradycję wrogiego przyjmowania proroków i ich słowa, Jezus poprzez swoje mowy umacnia i daje siłę apostołom, by nie bali się głosić Słowa Bożego.

W dzisiejszej perykopie, Jezus przywołuje obraz wróbli które w naszych oczach są niewiele warte, wszak cena za które można je nabyć jest niska. Jednak nawet i nad nimi roztacza opiekę Bóg i żaden z nich nie spadnie na ziemię bez jego woli. Lecz nas, ludzi, Bóg ukochał szczególnie i jesteśmy dla niego o wiele ważniejsi, tak, że nawet włosy na naszych głowach są policzone i tak jak w przypadku wróbli, żaden bez wiedzy Boga na ziemię nie spadnie.

Chociaż Jezus mówi to w kontekście swoich uczniów posłanych do głoszenia, dotyczy to wszystkich chrześcijan, bo jak powszechnie wiadomo, wszyscy jesteśmy powołani i posłani do głoszenia Ewangelii. My jednak lubimy wspominać o powszechnym kapłaństwie, o kapłańskiej i królewskiej tożsamości chrześcijan, trochę jednak jak dzieci, które bawią się w książąt i księżniczki. Zapominamy, że powszechne kapłaństwo to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność i zadanie.

W tym miejscu chciałbym się zatrzymać i rozważyć co to znaczy, że wszyscy jesteśmy powołani do głoszenia Ewangelii i jak możemy to współcześnie rozumieć.

Musimy być bardzo ostrożni podczas interpretowania takich fragmentów Słowa, ponieważ często dochodzimy do mylnych, zbyt ogólnych i generalizujących wniosków, które zaburzają nam obraz Jezusa, Ewangelii i jego wymagań wobec nas.

Nie każdy z nas ma głosić słowo w ten sposób jak apostołowie w czasach za życia Jezusa czy tuż po jego śmierci i zmartwychwstaniu. Kościół istnieje już tysiące lat po tym czasie, chrześcijaństwo dotarło do każdego zakątka świata, a w miejscu w którym się narodziło i rozrastało jest w ciągłym stanie zagrożenia. Wiele się zmieniło.

Tak też i my, zarówno świeccy jak i wyświęceni, powinniśmy szerzej spojrzeć na dzieło głoszenia w naszych czasach, w naszym kontekście.

Być może są ludzie którzy odnajdują się w misji chodzenia gołą stopą po świecie i nawoływania do nawrócenia. W historii mieliśmy takich kaznodziejów, bez wątpienia skutecznych. Nawracali setki, tysiące ludzi.

Z drugiej strony, mnich który całe życie przesiedział w celi, może nawrócić miliony, ponieważ dzieło jego życia spisane i wydane, może mieć taką siłę oddziaływania.

To skrajne przykłady, ale ukazują co mam na myśli. Nie każdy ma charakter i predyspozycje by być publicznym głosicielem, by publicznie świadczyć. Nie znaczy to jednak, że są to osoby mniej odważne czy mniej do głoszenia zdatne. Po prostu, każdy z nas jest inny, zarówno pod względem ciała, a tym bardziej psychiki i duchowości. Każdy z nas ma swój własny próg odwagi, który musi nieustannie z pomocą Ducha Świętego przekraczać, by spełnić Jezusowe wezwanie. Dla niektórych, będzie to wytrwałe i odważne trzymanie się swojej wiary i chrześcijańskiej tożsamości w miejscu pracy, pośród współpracowników – często nie wyobrażamy sobie, jak trudne to może być w niektórych częściach świata lub w niektórych zawodach. Dla innych będzie to maksymalne skupienie podczas pracy twórczej, z troską by dzieło które tworzą przesiąknięte było wartościami Ewangelii i emanowało boskim pięknem, a nie tylko próżnością artysty i pragnieniem zysku czy poklasku.

Również inaczej będzie to wyglądać u diakonów, biskupów i prezbiterów. Z jednej strony mamy niedawno wspominanego w naszym kościele św. Efrema, który był diakonem, ascetą i poetą, jak ognia unikającego przyjęcia święceń prezbiteratu, do tego stopnia, że symulował szaleństwo, aby biskup dał mu spokój. Lub księdza Jana Marię Vianneya, który z ledwością ukończył seminarium, bo delikatnie mówiąc, nie był wybitnym umysłem. Ale gdy już sprawował posługę proboszcza w swojej parafii, spowiadał całymi dniami po których był ogromnie wycieńczony, ale wierni którzy przystępowali u niego do sakramentu spowiedzi wychodzili odmienieni.

Takich przypadków można wymienić mnóstwo.

Ich wspólną cechą, którą chciałem dziś specjalnie podkreślić, jest wielość powołań i możliwości głoszenia i realizowania posłannictwa Ewangelii. Ta różnorodność jest związana z naszymi własnymi darami, możliwościami i osobistą historią która nas ukształtowała.

Myślę, że każdy z nas ma swój osobisty dar i samodzielnie musi odkryć jak podług tego daru może wyglądać „głoszenie z dachów głosem herolda”. Musimy być jednak bardzo szczerzy w tym zadaniu, poświęcić wiele modlitwy i refleksji, czasem posłuchać rad duchownego lub przyjaciół, ale na końcu zawsze sami musimy przyjąć odpowiedzialność za to, jak będziemy przyznawać się do Jezusa przed ludźmi. Nawet sam Bóg tej odpowiedzialności z nas nie zdejmie. Ale gdy już to zrobimy, nie wątpmy w to, że właśnie w tym momencie Jezus, zaczyna się do nas przyznawać przed Ojcem.

Amen.