Jako ludzie jesteśmy relacyjni to znaczy chcemy aby w naszym życiu byli w jakiś sposób obecni inni ludzie. Od dziecka doświadczamy relacji. Najpierw z naszymi rodzicami lub innymi opiekunami, rodzeństwem, dziadkami. Później szkoła, studia, praca, miłość. Relacje jednak są bardzo różne. Inna jest relacja z rodzicami, z dziećmi, z pracodawcą, z przyjacielem. Uzależniona jest ona od pokrewieństwa, wspólnych zajęć, zainteresowań, obowiązków itp. Relacje mogą być dobre i złe, i w różny sposób mogą się przejawiać. Możemy dzięki nim doświadczać najwspanialszych i najbardziej bolesnych chwil naszego życia.
Opowieść o relacjach znajdujemy na samym początku Biblii, w księdze Rodzaju gdy Pierwszy człowiek, Adam uprawiał ogród Eden, poznał żyjące tam zwierzęta ale dopiero gdy Bóg przedstawił Mu Ewę, odnalazł kogoś, człowieka, z kim może utrzymywać odwzajemnioną relację.
Według Księgi Rodzaju, pierwsi ludzie również z Bogiem utrzymywali bardzo bliską relację, Bóg spacerował po Edenie, rozmawiali ze sobą. Spotykamy ich „nago” co może oznaczać, że relacja między nimi była oparta na zaufaniu, w pełni czysta, niepożądliwa, bez poczucia wstydu i lęku przed oceną.
Z opisu wydarzeń w Eden dowiadujemy się, że po upadku prarodziców oni się ubrali. Relacja uległa zmianie. Przestają ufać Bogu, oraz samym sobie, Adam oskarża Ewę: to ona dała mi to do jedzenia. Grzech niszczy relacje i zaufanie z Bogiem i ludźmi.
Historia w Edenie opowiada nam, ze ludzie musieli opuścić ogród Boga, padają tam słowa wypowiedziane przez Boga jakie są konsekwencje złych wyborów. Bóg jednak nie kończy relacji definitywnie, to ludzie ją odrzucili, zwrócili się od zaufania ku egoizmowi, podejrzliwości wobec Stwórcy. On jednak składa obietnice, że w końcu przyjdzie Ktoś, kto zmiażdży głowę węża, czyli „złego doradcy”, który niszczy zaufanie (Rdz 3.15+).
Potomek Ewy, czyli człowiek, to Jezus, który unicestwi zło choć sam będzie musiał zostać ukąszony. Potomek Ewy i Syn Boga poprzez swoją misję zbawienia człowieka i nauczanie odnawia relację zaufania między człowiekiem i Bogiem oraz między ludźmi.
Uczniowie poprosili by nauczył ich się modlić. Jezus zrobił i zaleca: Gdy się modlicie mówcie: Abba – po aramejsku, w polskich tłumaczeniach pojawia się słowo Ojcze ale myślę, że znaczenie tego terminu odda słowo Tato. Wyraża ono bardzo bliską, rodzinną relację. Nasz Tato, który jesteś w niebie.
Chrystus proponuje nam przyjęcie relacji jaką sam posiada z Ojcem, chce byśmy widzieli w nim tatę, rodzica, który nas kocha. Jezus odnawia relacje, obdarowując nas swoją, bo jak wierzą chrześcijanie, jest Synem Boga a Ojcem jest się zawsze w relacji do swoich dzieci.
W tym prostym stwierdzeniu „Nasz Tato”, zostajemy jakby na nowo wprowadzeni w rajską relację zniszczoną przez grzech. Bóg to wasz tata, możemy z nim mieć osobistą i bliską relację. Nie modlimy się do Idei Bóstwa czy do Najwyższej Istoty, modlimy się do TATY.
Mówiąc o Ojcu musimy jednak pamiętać, że nie jest to termin określający płeć Boga czy umacniający patriarchat dyskryminujący kobiety. Bóg przecież nie jest mężczyzną, nie spłodził nas w sensie biologicznym. Boga możemy postrzegać równie dobrze jako Matkę, choć przecież nie jest kobietą i nie rodzi nas w sposób biologiczny. Język ten ma służyć właśnie relacji. Zwracamy się do osoby, do kogoś bardzo bliskiego, przed kim możemy odkryć nasze słabości, kto widział nas nago, chwilę po urodzeniu, kto towarzyszy nam od pierwszych chwil.
Zdaję sobie sprawę, że wielu z nas posiada bardzo różne obrazy Ojców i Matek, trudno nam czasem będzie postrzegać Boga jako Ojca gdy nasz własny był agresywny, nie umiał być rodzicem, którego potrzebowaliśmy, był nieobecny, wulgarny, lekceważący. Albo np. gdy Matka była nadopiekuńcza, obojętna itd. Relacja do której zaprasza nas Jezus może też uzdrawiać nasze obrazy własnych rodziców, może uzdrowi te relacje lub nada im nowe światło, zrozumienie.
Ojcze w niebie.
Bóg jest wszędzie, w nas, dookoła nas. Jednak ludzie wierzący wielu religii modląc się wpatrują się w niebo. Doświadczenie Boga uwalnia z tego co ziemskie, co ograniczające, co zniewalające. Niebo wydaje się przestrzenią wolności. Czasem gdy patrzymy na ptaki zazdrościmy im – lecą gdzie chcą, kiedy chcą. Niebo staje się symbolem wolności i znakiem przebywania, mieszkania Boga. Bóg w niebie to Bóg będący wolnym i obdarzający wolnością.
Niebo w modlitwie Ojcze Nasz to jednak nie rzeczywistość „nad nami”, niedostępna i odległa ale nazwa „mieszkania Boga”. Niebo jest tam gdzie mieszka Bóg. Może być niebem Twoje serce, może być niebem Kościół, niebem może być rodzina.
Święć się imię Twoje.
Imię wskazuje na osobę, wskazuje na to, że Bóg jest osobą. Imię to znak posiadania tożsamości, unikalnej, wyjątkowej. Przez zwracanie się do Boga osobowego poznajemy swoją własną osobowość, godność, unikalność. Dzięki TY wobec Boga my stajemy się JA. Mówiąc „święć się imię Twoje” zwracamy się do Boga aby On sam, Jego Osoba, w naszym życiu była uwielbiona i nas uświęcała swoją obecnością.
Przyjdź Królestwo Twoje.
Królestwo Boga to jeden z głównych wątków nauczania Jezusa. Zapowiada on, że ono nadchodzi, już wkracza w świat. Jest to rzeczywistość uzdrawiająca, uwalniająca, w której panuje prawdziwa sprawiedliwość społeczna. Jest ono warunkiem prowadzenia przez człowieka życia dobrego, spełnionego i przepełnionego sensem. Królestwo Boga przychodzi do nas w Jezusie. Nadejście Królestwa to przyjście Chrystusa, który ogłosił Dobrą Nowinę. Gdy prosimy „przyjdź Królestwo Twoje” prosimy, by Jezus nieustannie Królował w naszym życiu i byśmy wprowadzali Ewangelię w czyn – to jest ten wymiar Królestwa, które już jest. Rzeczywistością. Ono jednak wciąż nadchodzi.
Modląc się „Przyjdź Królestwo Twoje” prosimy aby wszyscy ludzie doświadczyli miłości Boga, jego dobroci i pojednania a więc Panowania Boga. Modlimy się również aby przychodziło ono do innych przez nas, którzy już doświadczamy obecności Królestwa poprzez relacje z Bogiem.
Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Jest to wezwanie związane z poprzednim ale podkreśla wymiar przemienienia świata. Prosząc o wolę Boga na ziemi prosimy by świat poznał Jezusa i Jego Ewangelię. Wyrażamy pragnienie aby nikt nie odwracał się do Boga ale przyjął Jego miłość, Jego plan dla człowieka.
Wezwanie to może czasem sprawiać problem. Gdy wolę Boga postrzegamy jako coś co jest sprzeczne z naszą wolą, boimy się arbitralności Boga, który jak tyran oczekuje bezwzględnego posłuszeństwa. To wezwanie jednak tego nie mówi. Skoro Bóg jest tatą, chce dla nas dobra i wolności to również chce aby Jego wola była naszą wolą. Nasza wola nie jest niczym złym, wpływają na nią nasze doświadczenia, pragnienia. Gdy modlimy się „Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi” to modlimy się by nasze pragnienia, doświadczenia, nasza wola spotkały się z wolą Boga, by On uczynił z nich również naszą drogę do zbawienia, byśmy umieli rozpoznawać to, co jest dla nas najlepsze.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
Kolejna prośba dotyczy naszego bytu. Prosimy o zapewnienie nam rzeczy potrzebnych do codziennego życia nas i naszych bliskich, braci i sióstr. Samo wezwanie odwołuje nas do Księgi Rodzaju gdy Bóg wyciąga konsekwencje z wyboru ludzi, oni opuszczają Eden i muszą sami zapracować na swoje utrzymanie, sami muszą wyprodukować chleb. Chrystus, który „za darmo” nakarmił tłumy na pustkowiu dziś zapewnia nas, że chleb potrzebny do życia otrzymamy od Boga, otrzymujemy go w Eucharystii.
To wezwanie otwiera nas również na prawdę, że także dziś, gdy jesteśmy tak bardzo samowystarczalni, gdy w sklepach jest tyle jedzenia, „chleb” nie zależy tylko od nas ale i od Boga. To on nas karmi, powinniśmy sobie uświadomić, że wciąż dookoła nas i na świecie są ubodzy, którzy martwią się skąd wziąć środki do przeżycia, chleb, wodę, jak nakarmią najbliższych, z czego opłacą rachunki.
Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcą.
To są słowa, których nie da się tak po prostu wypowiedzieć. By być uczciwym, trzeba najpierw wybaczyć tym, którzy nas zranili, popełnili wobec nas jakiś grzech. Wypowiadając te słowa muszę być gotowy do przebaczenia innym. Aby otrzymać Boże przebaczenie nie można być egoistą to znaczy, aby ono było rzeczywistością w naszym życiu, musimy sami być gotowi przebaczać.
I nie wódź nas na pokuszenie / I nie wystawiaj nas na próbę.
Pokusa to rodzaj oddziaływania, które ma skłonić kogoś do zrobienia czegoś złego (zazwyczaj w znaczeniu moralnym lub negatywnych konsekwencji). Jest to działanie sił demonicznych – przeciwnych woli Boga i dobru człowieka – które ma na celu zagubienie człowieka, zamazanie prawdy w jego sercu i zmniejszenie dostępu łask Ducha Świętego do człowieka. Grozi upadkiem i zaprzeczeniem Bożej miłości, czyli grzechem.
Jak więc to możliwe, by Bóg „wodził na pokuszenie”? Oczywiście Bóg nigdy nie pogrywa sobie z człowiekiem w taki sposób. Bóg nie wprowadza człowieka w przestrzeń, która jest dla człowieka niebezpieczna, grozi grzechem i utratą życia.
Bóg nie namawia nas do grzechu, nie kusi nas. Może jednak wprowadzić nas w przestrzeń próby, egzaminu z naszej wiary i człowieczeństwa. Próba taka może być czymś dobrym choć związana z utratą, cierpieniem. Abraham doświadczał próby gdy miał złożyć swojego syna Izaaka w ofierze. Jezus doświadczał próby w Ogrodzie Oliwnym i modlił się, wby Ojciec nie wystawiał go na próbę, prosi by odsunął ten kielich ale ostatecznie wiedział, że ta próba jest dla ludzi dobra. Dlaczego więc my mamy nie doświadczać prób? Nie lubimy ich, czasem odkładamy je bo wymagają dużo wysiłku, przygotowań ale one są dla nas czymś pożytecznym, weryfikują naszą kondycję, dojrzałość. Są sprawdzianem przede wszystkim dla nas samych.
W tym wezwaniu prosimy aby jednak prób nie doświadczać – jak uczniowie czy studenci, którzy kocimi oczami błagają wykładowce czy nauczyciela aby odłożył egzamin na inny termin – jednak bez egzaminu, zdania go, nie przejdziemy na kolejny etap. Ta modlitwa wyraża prośbę by próby, których doświadczamy były zawsze dostosowane do naszych umiejętności. Ale też przypomina nam, że Bóg nas traktuje bardzo poważnie, chce naszego rozwoju, wzrastania w Nim, w czynieniu dobra, w naszym człowieczeństwie – dlatego daje nam próby, egzaminy z naszego człowieczeństwa.
I jeszcze jeden bardzo ważny aspekt. Gdy wiemy, ze czeka nas egzamin, jakaś próba, to chcemy się przygotować, więcej ćwiczymy, uczymy się, rozwiązujemy zadania, pytamy innych o różne rozwiązania itp. Niech świadomość możliwych prób zachęca nas do rozwoju abyśmy nie popadli w duchowe lenistwo.
Ale nas zbaw ode złego.
W życiu doświadczamy różnego rodzaju zła, które jest sprzeczne z Bożym, dobrym planem dla człowieka. Ostatnie wezwanie w modlitwie Ojcze Nasz to prośba aby Bóg „uwolnił nas od zła”. Uświadamiamy sobie, że jeszcze nie osiągnęliśmy stanu wolności od zła. Wciąż są w nas różne złe myśli, pożądliwości, które nam zagrażają, które mogą nas wprowadzić w przestrzeń zła. To rzeczywistość złych myśli, spotkań prowadzących na manowce, bezsensownego cierpienia, udręki, złych ludzi i popędów. Niezależnie czy zło w ostatnim wezwaniu Ojcze Nasz odnosi nas do Złego – Szatana czy do zła ogólnie rozumianego – zło istnieje, doświadczamy go, i czasem nawet sami czynimy. Prosimy Boga aby nas od zła uwolnił, by wprowadził nas w rzeczywistość Nieba – wolności od zła.
Albowiem Twoje jest Królestwo, moc i chwała.
Jest to liturgiczne zakończenie Modlitwy Pańskiej, które znajdujemy w praktyce modlitewnej już starożytnych chrześcijan. Było ono tak oczywiste, że późniejsi kopiści tekstu Nowego Testamentu dodawali je do tekstu biblijnego. Słowa te podkreślają, że Bóg jest jedynym prawowitym władcą świata, mimo zła i złych ludzi, którzy uzurpują sobie władze nad innymi i nad światem. Bóg jest jedyny, który ma moc odpowiedzieć na nasze modlitwy i On jako Jedyny posiada chwałę – rzeczywistość wolności, piękna, dobra, miłości, którą nas obdarza przez zbawczą mękę i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.
Prezbiter Tomasz Puchalski