Droga do pełni wyzwolenia



kuszenie Jezusa

Po moim nawróceniu zafascynowałem się postacią Świętego Franciszka z Asyżu. Właśnie jego obrałem sobie za patrona na bierzmowaniu. Biedaczyna z Asyżu bezpośrednio związany jest ze średniowiecznym ruchem monastycznym, który został przez niego zainspirowany. Życie zakonne od samego początku, czyli od czasu pierwszych mnichów na pustyniach Egiptu, Palestyny i Syrii cechowało się trzema szczególnymi zobowiązaniami, które wbrew pozorom nie są i nie powinny być jedynie cechą mnichów i mniszek. Myślę o czystości, ubóstwie i posłuszeństwie. Niestety przez lata „rady ewangeliczne”, jak się je określane w duchowości, nabrały często negatywnego wydźwięku związanego z różnymi ich nadużyciami albo obecnością w życiu danego chrześcijanina lub całych wspólnot jedynie w sferze słów, a nie praktyki życiowej. Są one jednak niezwykle istotne dla chrześcijańskiego życia, choć równocześnie niesłychanie trudno je stale praktykować, gdyż są przeciwstawieniem najczęstszych pokus, jakie nas spotykają.

Każdy człowiek rozwija się, buduje siebie i dojrzewa poprzez relacje z sobą, rzeczami i innymi ludźmi. Te relacje są jednak cały czas wystawione na działanie popędów, które jeśli nie zostaną ograniczone, mogą nami owładnąć i zacząć manipulować naszym życiem. Wszystko, co stworzył Bóg jest ze swej istoty dobre. Pokusa, która odwołuje się do naszej wolnej woli i pragnień, może te dobre rzeczy przeinaczyć i zamienić w prawdziwe przekleństwo. Przykładem mogą być różnego rodzaju uzależnienia. To podążanie za pragnieniami, które nie zostanie uporządkowane przez naszą wolę i wiarę – a więc przy współpracy z łaską Boga – nieuchronnie prowadzi nas do egocentryzmu. Tutaj dochodzimy do uniwersalnego doświadczenia ludzi, czyli trzech dominujących sił – które oddziałują na sferę kochania, posiadania i chcenia – żądze przyjemności cielesnej (erosa), posiadania oraz władzy i afirmacji siebie.

Żądza erosa to impuls, który powoduje, że w życiu poszukujemy wyłącznie tego co daje przyjemne odczucia. Znajduje ono szczególny wyraz w sferze erotycznej, gdzie pożądanie seksualne może z partnera uczynić jedynie przedmiot do zaspokajania swojej pożądliwości. Eros powinien być daleki od potrzeby, którą trzeba natychmiast zrealizować, powinien być przepełniony pragnieniem, które odznacza się zaakceptowaniem inności oraz otwartością na spotkanie z drugą osobą. Walka duchowa wymaga tutaj zdyscyplinowania, które uwolni nas od przymusu natychmiastowego zaspokojenia. Eros swoje spełnienie powinien odnaleźć w komunii osób, która opowiada o wierności Boga.

Kolejną żądzą jest posiadanie, które uwodzi nas koniecznością zdobywanie wszystkiego co zechcemy. Dziś zwłaszcza żądza ta przybiera postać bałwochwalstwa pieniądza i luksusu. Dotyczy ona zarówno jednostek, jak i całych społeczności, które w sposób niepohamowany wyzyskują zasoby naturalne. Wyzysk ten służy jedynie niewielkiej części ludzkości, podczas gdy jej większość nie korzysta z tych zasobów i staje się ofiarą rabunkowej gospodarki. Wyzysk ten nie zwraca uwagi na cierpienia wielu osób, które są wysiedlane, mordowane czy odbiera im się dostęp do zdrowego środowiska i ziemi – dotyczy to zarówno ludzi żyjących obecnie, jak i przyszłych pokoleń. Jedna z naszych patronek, święta siostra Dorota Stang, została zamordowana m.in. dlatego, że stanęła w obronie niesprawiedliwie traktowanej ludności tubylczej w Amazonii, która padała ofiarą wielkich właścicieli ziemskich uprawiających m.in. soję. Na ten temat możecie przeczytać więcej w książce pod tytułem „W dżungli zabija się anioły”, która jest biografią siostry Doroty.
To bałwochwalstwo posiadania traktuje dobra jako cel sam w sobie, a usprawiedliwiając ich nadmierne gromadzenie, zaprzecza ich wspólnemu, powszechnemu przeznaczeniu. Świadomie lub nie, człowiek, który gromadzi w swoim ręku to, co powinno być udziałem całej społeczności ludzkiej, zachowuje się jak szatan, który kusząc Jezusa na pustyni, wmawia Mu, że ma w posiadaniu cały świat i jego dobra. Tutaj walka duchowa wymaga od chrześcijanina budowania dystansu pomiędzy sobą a dobrami, które się posiada. Należy wyjść z ciasnego myślenia o „moim” i „twoim”, aby wejść w wolność dzielenia oraz komunię dóbr.

Żądza władzy i afirmacji siebie polega na szukaniu własnej chwały i afirmacji siebie kosztem innych. U kogoś, kto popadł w tę nieszczęsną żądze następuje zanik świadomości relacji między osobami, inni zmieniają się jedynie w przedmioty, nad którymi trzeba zapanować. Politycznym i społecznym skutkiem takiej postawy są różnego rodzaju totalitaryzmy. W tak zwanym świecie zachodnim „kulturą”, która karmi tę żądzę jest bezwzględna konkurencyjność i przesadny indywidualizm, które w innym widzą rywala i przeszkodę, zamiast traktować go jako dar i bogactwo. Drugi człowiek i wspólnota powinny być, i takie jest ich powołanie, wybawieniem od śmiercionośnej izolacji i pokusy stawania się „jak Bóg”. Duchowa walka wymaga tutaj uniżenia się i stawania się sługą wobec innych. Żądza władzy i afirmacji jest też często związana z zagubieniem poczucia własnej wartości i ukochania przez Boga i innych, dlatego wyzwoleniem jest tutaj jeszcze głębsze wejście we wspólnotę osób (małżeństwo, rodzinę, Kościół) i wierne w niej trwanie.

Pisząc o tych trzech pożądliwościach nie chcę jedynie mówić o moralnym postępowaniu ale o autentyczności naszego pójścia za Jezusem. Tradycja chrześcijańska te trzy żądze przeciwstawiła trzem radom ewangelicznym: czystości, ubóstwu i posłuszeństwu. Stanowią one filar walki przeciwko bałwochwalstwu. W Biblii niewiele znajdziemy o ludziach żyjących bez Boga czy o ateistach, znajdziemy za to wiele o bałwochwalcach. Ta choroba dotyka wszystkich ludzi, zarówno wierzących, jak i tych, którzy nie chcą lub nie umieją wierzyć. Człowiek, który ma w pogardzie obraz Boga w sobie i w innych jest bałwochwalcą i niewolnikiem żądz. Żadna jednak pożądliwość nie będzie w stanie zniszczyć naszej wolności i odpowiedzialności, są one jednak kształtowane przez nasze wybory.

Jak zapewne zauważyliście, duchowa walka przeciwko bałwochwalstwu nie jest jedynie religijnym obowiązkiem, ale drogą do wyzwolenia i pełni życia w komunii z Bogiem, innymi i samym sobą, a więc wypełnieniem przykazania miłości. Bóg jest tym, który nas do tej walki pobudza i w niej umacnia. Bez niego walka ta jest skazana na porażkę, ale wiara uczy nas, że nigdy nie jesteśmy sami a to najważniejsze zwycięstwo już się dokonało w passze Jezusa czyli w Jego przejściu przez mękę i śmierć do zmartwychwstania. W tym zwycięstwie uczestniczymy przez naszą wiarę a umacniamy się dzięki modlitwie i świętym sakramentom. Teraz my idziemy śladami zwycięskiego Chrystusa.

Ks. Tomasz Puchalski