Post czyli zaproszenie do miłości


kuszenie Jezusa

Od dobrych kilku lat nie praktykowałem piątkowej „wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych”.
O ile zakaz imprez był dla mnie w jakiś sposób zrozumiały (to tak jakby bawić się w dniu śmierci bliskiej osoby), o tyle zakaz jedzenia mięsa, był dla mnie zwyczajnie pozbawiony wszelkiej logiki i nijak mający się do pamiątki śmierci Jezusa. Wręcz przeciwnie: skoro Chrystus to starotestamentowy typ baranka, to wręcz wskazane jest spożywać mięso tego dnia, najlepiej baraninę. Nie potrafiłem znaleźć żadnej argumentacji na poparcie tego „postu jakościowego” w piątek, a że nie praktykowałem tradycji, w których albo sensu nie widziałem, albo uważałem za uzależnione od czasów i kultury w której zostały wprowadzone, przestałem go praktykować. Aż do zeszłego roku.

Nie mogę się niestety poprzeć żadną fachową literaturą, a jedynie powtórzyć to co zasłyszałem od bardzo charyzmatycznego księdza. Wbrew wszelkim moim przypuszczeniom, ta wstrzemięźliwość ma bardzo głęboki sens, który do mnie całkowicie trafia.
Otóż w młodszym niż starszym Kościele (niestety nie potrafię określić ram czasowych, wiem, że było to DAWNO TEMU), zauważono głęboki dysonans pomiędzy warstwami społecznymi. Kościół chcąc wspomóc ubogich, którzy często nie mieli co do garnka, gliniaka, spichrza czy czegokolwiek co w tamtych czasach stosowano do przetrzymywania i przygotowywania jedzenia, zaprosił bogatszych wiernych, by Ci w wybrane dni tygodnia (wcześniej był to nie tylko piątek, ale i środa), powstrzymywali się od kupna mięsa, które było w tych czasach towarem ekskluzywnym i drogim, a zadowolili się bardziej 'pospolitą’ dietą, składającą się z tańszych ryb, serów i wyrobów bezmięsnych, a zaoszczędzone przez to pieniądze, przekazywali diakonowi, który następnie rozdawał je wg. potrzeb co uboższym parafianom.
Zatem post polegający na wstrzemięźliwości od wybranych pokarmów, od bardzo wczesnych czasów Kościoła, połączony był z jałmużną i tylko wtedy miał swój sens.
Naturalną rzeczą zwyczajów, które się wprowadza, jest to, że po pewnym czasie, chociaż nadal się je praktykuje, nie wie się tak do końca dlaczego, tracąc powód, motor naszych przodków, który popchnął ich do wprowadzenia takiego a nie innego zwyczaju. Nie inaczej było z tą tradycją. Po jakimś czasie, z zaproszenia do miłości, stał się przymusem, pod groźbą grzechu, a po upływie jeszcze jakiegoś czasu, całkowicie odarto go z pierwotnej idei i przemieniono go we wstrzemięźliwość dla samej wstrzemięźliwości, a ubodzy przypomnieli sobie, jak to jest być ubogimi.

Ta dziwaczna wizja piątkowego postu jakościowego, przetrwała i ma się dobrze i w naszych czasach. Jako osoba utożsamiająca się z cechą Starokatolicyzmu, jaką jest nawrót do korzeni chrześcijaństwa, zapraszam Was do świadomego praktykowania tego zwyczaju.
Czy jednak dziś, musi być to mięso? w moim przekonaniu, nie. Dlaczego? bo tu nie o produkt chodzi, a – zgodnie z pierwotną ideą – o jego wartość. Dziś takie produkty jak ryba, ser czy nawet warzywa, stały się produktem o wiele bardziej ekskluzywnym i droższym niż mięso. Mięso jest zwyczajnie tańsze. Kolejnym produktem, nijako otwierającym weekend, a na który przynajmniej w Polsce wydaje się kupę kasy, jest alkohol.
Dlatego, zapraszam Was do piątkowej wstrzemięźliwości od pokarmów i produktów ekskluzywnych.

Jako Misja Krakowska RKK zapraszamy nasze eklezjalne rodzeństwo w Poznaniu i Warszawie, by na czas przygotowania paschalnego, w całości jego trwania powstrzymać się od produktów ekskluzywnych, lub wybrać chociaż jeden produkt, na którego wydajemy najwięcej pieniędzy, a jest nam zbędny, zaś zaoszczędzone przez to pieniądze, wpakować do „słoika diakona”.
Doskonale znany jest Nam poznański Kosz Diakona, do którego poznaniacy zbierają dary dla ubogich przez cały rok (z niego czerpaliśmy inspirację dla „słoika diakona”). Czas Wielkiego Postu, to idealny czas by Kosz ten bez kręcenia nosem zapełnić, poprzez właśnie takie postanowienie.

Co to jest „Słoik Diakona”? jest to zwykły słoik z dziurą na pieniądze wybitą w denku, w którym będziemy gromadzić środki finansowe, które następnie przekażemy Księdzu Diakon Dorocie by mądrze nimi zagospodarowała.

Czasami jednak ciężko jest uczciwie przyznać ile chciało się przeznaczyć pieniędzy na zbędne artykuły, dlatego osobiści proponuję by w czasie robienia codziennych zakupów, za każdym razem kiedy zapragniemy zakupić „ten ekskluzywny produkt” np piwo, uczciwie odpowiedzieć sobie ile stuk tego chciało się kupić, i za równowartość tego, kupić jedzenie i środki czystości, które bezpośrednio umieścimy w Koszyku Diakona. Tylko wiecie.. bez 80 zgrzewek ryżu.. to co sami chcielibyście wszamać, to dajcie innym.

Ja osobiście rezygnuję na ten czas z alkoholu, bo to na niego wydaję najwięcej pieniędzy. Dziś popełnię mój słoik i do tego i Was zapraszam, na ten czas, ale także na każdy „zwykły” piątek w ciągu roku.

Marek Pacyna
Misja Krakowska RKK pw. Bogurodzicy Marii i Biskupa Jordana