Uniwersalne doświadczenie radości i cierpienia


Dlaczego potrzebujemy religii? Czy wszyscy po prostu nie możemy być dobrymi ludźmi i starać się żyć w zgodzie?

Religia pojawiła się jako część doświadczenia ludzkiego. Zaczyna się od zdumienia samą egzystencją. To poczucie cudu skłoniło ludzkość do takich dziedzin dociekań jak nauka, sztuka, muzyka, a także religia.

Humanistyka służy temu poczuciu cudu poprzez takie działania jak poezja, która je celebruje; oraz poprzez historię, która opisuje rozwój tych różnych ludzkich przedsięwzięć. Wszystkie wielkie religie odpowiadają na pytanie, dlaczego cierpimy. Jest to centralne pytanie każdej religii – tajemnica cierpienia jest niepokojącym aspektem tajemnicy życia.

Mędrcy starożytnych Indii mówią nam, że życie jest ciągłym cyklem narodzin i śmierci, a wielcy mistrzowie jogi wzywają nas do poszukiwania prawdziwego ja – które jest ponad zmianą. To ja jest odbiciem wielkiego Ja rzeczywistości – niewytłumaczalnej tajemnicy, którą nazywamy Bogiem, niemożliwej do nazwania i opisania.

Buddyści twierdzą, że cierpienie pochodzi z naszej chęci kontrolowania naszego życia – nie zdając sobie sprawy z tego, że wszystko jest nietrwałe. Wzywają nas do życia w chwili obecnej i do uświadomienia sobie, że bez względu na to, czy odczuwamy ból, czy przyjemność, nic nie trwa wiecznie. Religie wzywają nas do życia kierując się naszymi intencjami, a nie rezultatami wydarzeń w naszym życiu.

Myśl religijna Azji jest tak samo stara, jak korzenie judaizmu i poprzedza inne główne religie Zachodu. Religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo i islam – wszystkie mówią o „grzechu” jako źródle cierpienia, ale mają różne pojęcia na temat jego znaczenia.

Obecnie wiele osób celowo lub przypadkowo porzuciło wiarę religijną i praktyki. Niektórzy twierdzą, że religia nie ma dla nich znaczenia. Inni mówią, że daje zbyt proste odpowiedzi na głębokie pytania życia lub że daje odpowiedzi nie dające satysfakcji. Jeszcze inni w ogóle nie myślą o takich kwestiach jak cierpienie lub twierdzą, że takie poszukiwania to strata czasu.

Mimo wszystko nasze serca są w jakiś sposób pociągane do religii. Niektórzy mogą być oczarowani pięknem ceremonii religijnych, wspaniałą architekturą sakralną czy muzyką religijną. Innych przyciąga nauka etyczna. Wielu jednak nigdy nie szuka poważnych odpowiedzi, jakie religie dały na tajemnicę życia. Mają powierzchowną styczność z religią poprzez kontakt z mnichami, zakonnicami, księżmi, nauczycielami i innymi przywódcami różnych wyznań. Jednak religia, podobnie jak wszelkie doświadczenie ludzkie, może być poznawana na różnych poziomach. Na przykład, nie każde jedzenie jest takie samo. Jedzenie może być źle przygotowane, niesmaczne i mało odżywcze. Albo może być świeże i starannie przygotowane, z odpowiednimi przyprawami, by wydobyć najlepszy smak. Nie każde jedzenie jest takie samo i nie każde doświadczenie religijne jest takie samo. Pismo Święte używa tej analogii i zaprasza nas do dobrego doświadczenia Boga słowami: „Zakosztujcie i przekonajcie się, jak dobry jest Pan” (Psalm 34:8).

Czy cierpimy, aby się czegoś nauczyć? Niektórzy twierdzą, że cierpienie służy wyciągnięciu lekcji z doświadczanych trudności. Dla katolika to stwierdzenie jest zarówno prawdziwe, jak i nieprawdziwe. Cierpienie jest niewytłumaczalną częścią życia, która prowadzi do alienacji od otaczającego nas świata i poczucia niezadowolenia z własnego życia. (W tradycji katolickiej alienacja ta rozumiana jest jako „grzech pierworodny”). Katolicy nie wierzą, że Bóg zsyła cierpienie, aby nas czegoś nauczyć. Jednak cierpienie może stać się lekcją skłaniającą do zmiany naszego myślenia i postępowania – sposobem na transformację naszego życia. Cierpienie Jezusa rozumiane jest nawet jako ostateczny środek na zakończenie alienacji, której doświadczamy jako istoty ludzkie. Czego możemy się nauczyć z cierpienia? Jedna z odpowiedzi pochodzi od dr. Martina Luthera Kinga, który o swoim własnym cierpieniu napisał:

Moje osobiste doświadczenia również nauczyły mnie wartości niezasłużonego cierpienia. Wraz z narastającymi cierpieniami szybko zdałem sobie sprawę, że mogę zareagować na swoją sytuację w dwojaki sposób: albo z goryczą, albo starając się przekształcić cierpienie w siłę twórczą. Postanowiłem pójść tą drugą drogą. Uznając konieczność cierpienia, starałem się uczynić z niego cnotę. Chociażby po to, by uchronić się przed goryczą, próbowałem spojrzeć na swoje osobiste próby jako na okazję do transformacji siebie i uzdrowienia ludzi uwikłanych w tragiczną sytuację, która obecnie zachodzi. Przez ostatnie kilka lat żyłem w przekonaniu, że niezasłużone cierpienie ma moc odkupienia. Są tacy, którzy nadal uważają krzyż za kamień obrazy, a inni za głupstwo, ale jestem bardziej przekonany niż kiedykolwiek, że jest on mocą Boga do zbawienia społecznego i indywidualnego. Więc tak jak Apostoł Paweł, mogę teraz pokornie, a jednocześnie z dumą powiedzieć: „Noszę w ciele swoim rany Pana Jezusa”. Cierpienie i bolesne chwile, przez które przeszedłem w ciągu ostatnich lat, również przybliżyły mnie do Boga. Bardziej niż kiedykolwiek jestem przekonany o rzeczywistości Boga osobowego.

Cierpienie nie ma ostatecznej odpowiedzi w kategoriach logicznych. Odpowiedź, którą dają katolicy, to potężne życie Jezusa i jego wpływ na wszystko inne.