Czy reformowani katolicy wierzą w czyściec?
Wszyscy popełniamy grzechy – to jest bardzo smutna prawda o każdym człowieku. Zadajemy cierpienia sobie i innym ludziom, lekceważymy świat dookoła nas, rośliny, ziemie, wodę, zwierzęta itd. W ten sposób występujemy również przeciwko Bogu, który stworzył i ukochał cały świat oraz wszystkich jego mieszkańców.
Grzech jest więc jedną z najbardziej brutalnych prawd i nikt nie jest od niego wolny. Nie jest on abstrakcyjnym rozważaniem teologicznym ani straszakiem w ustach Kościoła, jest on brutalnym niszczycielem tego, co dobre w nas i świecie. Przez połączenia społeczne i relacje ze światem, innymi ludźmi zbiera on swoje niszczycielskie żniwo nie tylko w życiu osoby, popełniającej zło i zadającej cierpienie, ale i innych.
Bóg, widząc naszą słabość i znając przebiegłość szatana, który jest „ojcem grzechu”, dał nam również rozwiązanie byśmy wyrwali się z tego zaplątania w zło i je zwyciężyli. Rozwiązaniem tym jest dzieło Jezusa, Jego męka i śmierć, przez które przerwał „pętlę zła” i zmartwychwstając, otworzył nam bramy nieba. Każdy człowiek może skorzystać z dobra i pełni życia jakie „wypracował” nam Jezus przez swoją wierność Ojcu. Każdy z nas jest zaproszony do korzystania z owoców Paschy, czyli zwycięstwa Jezusa nad śmiercią. To zaproszenie, które dotyczy każdego człowieka i wszystkich czasów nazywamy łaską. Nie ma warunków wstępnych, aby ją otrzymać, Bóg udziela jej każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie (właśnie dlatego dopuszczamy chrzest niemowląt, wierząc, iż jest on znakiem bezwarunkowej łaski i umiłowania). Na to zaproszenie każdy jednak odpowiada osobiście. Odpowiedź człowieka nazywamy wiarą, która przejawia się w wierności Bogu i naśladowaniu Jezusa Chrystusa. To daje prawdziwe szczęście, ponieważ wyrasta z prawdziwego źródła szczęścia (błogosławieństwa), którym jest trójjedyny Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty.
Człowiek, który w swoim życiu odpowiedział wiarą na łaskę, choć nadal przez swoją słabość popełniał grzechy i okazywał niewierność, może nadal oczekiwać na spotkanie z Trójcą Świętą. Bóg, w którego wierzymy, jest Święty i nic co jest zanieczyszczone grzechem (nie jest święte) nie może mieć do Niego dostępu. Bóg i na ten problem ma rozwiązanie, a jest nim Miłosierdzie Boże. Miłosierdzie to akt Boga, w którym, na podstawie Bożej sprawiedliwości, otrzymujemy przebaczenie grzechów.
Chrześcijanie przez wieki szukali odpowiedzi na pytanie: jak Bóg nas oczyszcza, abyśmy mogli jako święci (czyści) stanąć w Jego obecności, twarzą w twarz. Taką odpowiedzią jest przekonanie o procesie oczyszczenia, który może trwać również po śmierci. Proces ten, nazywany czyśćcem, polega na osobistym poznaniu pełni zła naszych grzechów, słabości i tego, jakie pociągały one konsekwencji w życiu naszym, bliskich, społeczności i przyrody. Poznanie to będzie procesem, który można porównać do rozdzierającego bólu serca, do cierpienia. W tym doświadczeniu dokona się w człowieku oddzielenie dobra od zła. Obrazem ewangelicznym dla tego procesu jest oddzielenie kozłów od owiec (Mt 25, 31-33) i ziarna od plew (Łk 3,17). To „cierpienie” będzie jednak już zupełnie inne niż to jakiego doświadczamy na ziemi. Bóg nas nim nie doświadczy, by nas poniżyć ale uświęcić. Ten proces jest już częścią „wchodzenia” do nieba, a nie upokorzeniem czy karą. Będzie to bolesna utrata tego, do czego byliśmy przywiązani, a wynikało z naszego egoizmu, a nie miłości. „Ból” ten dotyczy jedynie tej „części człowieka”, która jeszcze nie była zjednoczona z Bogiem. Doświadczenie to będzie wypełnione też radością z bliskości ukochanego Ojca, Jezusa i Ducha Świętego. Dlatego właśnie myśl o takim oczyszczeniu powinna w nas wywoływać pokój serca i nadzieję, a nie strach. Bóg nie chce byśmy się bali, ale byśmy byli święci i doskonali jak On.
Ponieważ sprawy życia wiecznego są poza naszym czasem, nie możemy w żaden sposób określić jak długo i czy w ogóle proces ten jest określony czasowo. Bóg i Niebo jest poza znanym nam czasem. Odrzucamy tym samym średniowieczną ideę, jakoby człowiek przebywał w czyśćcu przez określony czas a jego bliscy na ziemi, przez konkretne uczynki mogli ten czas skrócić. Odrzucamy też idee odpustów, choć rozumiemy, że wzięła się ona ze starożytnej praktyki publicznej pokuty, którą za określone czyny biskup mógł skrócić i przywrócić pokutnika (penitenta) do wspólnoty Eucharystii i pełni uczestnictwa w Kościele.
Ks. Tomek Puchalski