Czy Wczesny Kościół Widział Specjalne Znaczenie w Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa?


Od samego początku chrześcijaństwa Kościół i jego pisarze rozumieli śmierć i zmartwychwstanie Jezusa jako coś więcej niż cud dowodzący Jego boskości. Dla wczesnego Kościoła śmierć i zmartwychwstanie Jezusa stanowiły centralny punkt Jego posługi. To objawienie sensu i kierunku samego istnienia.

Dobrym punktem wyjścia do interpretacji śmierci i zmartwychwstania Jezusa jest fragment z Ewangelii według św. Jana 1,1-4 (Biblia Tysiąclecia):

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a beze Niego nic się nie stało, cokolwiek się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi.”

Fragment ten opowiada o Wcieleniu – Bogu stającym się człowiekiem w osobie Jezusa Chrystusa. Wers 14 dopełnia ten fragment: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas, i oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę jak Jednorodzonego od Ojca, pełnego łaski i prawdy.”

Tak więc w Chrystusie Bóg jednoczy się z ludzkością ze wszystkimi jej bólami i cierpieniem, radością i nadzieją. W śmierci Jezusa ból i cierpienie zostają przezwyciężone, a nadzieja spełnia się w radości zmartwychwstania. To właśnie stanowi istotę życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa: zjednoczenie całego stworzenia w Chrystusie, aby przezwyciężyć śmierć i pojednać wszystko w Bogu. Św. Atanazy Aleksandryjski podsumowuje to w cytacie: „On stał się tym, czym jesteśmy, aby nas uczynić tym, czym On jest.”

Aby w pełni zrozumieć śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, należy spojrzeć na te wydarzenia w kontekście całego Jego życia i nauczania. Już od samego początku, w opowieściach o dzieciństwie Jezusa, czytamy o człowieku doświadczającym cierpienia i wykluczenia (według Ewangelii św. Mateusza i św. Łukasza urodził się On w żłobie i był prześladowany przez władze). Jezus dorasta jako młody człowiek powołany do głoszenia nadejścia Królestwa Bożego. Jednak Jego uczniowie szybko odkrywają, że jest On kimś więcej niż tylko prorokiem: jest oczekiwanym Mesjaszem i Synem Bożym. Mimo to, pozostają zdezorientowani Jego tożsamością, ponieważ ostatecznie cierpi i umiera na krzyżu. Zmartwychwstanie Jezusa objawia, że Jego cierpienie i śmierć są częścią wielkiego dzieła zbawienia.

Przykład tego zagubienia i zrozumienia można znaleźć w opowieści o uczniach idących do Emaus (Łk 24, 13-35). Chociaż Go nie rozpoznają, zmartwychwstały Jezus Chrystus wyjaśnia: „Czyż Mesjasz nie musiał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?”. Oni nadal nie rozumieją w pełni, dopóki wieczorem „przy łamaniu chleba” nie otworzą się na Jego obecność. Wtedy On nagle znika. Podobnie jak uczniowie z Emaus, Kościół pierwotny doznaje olśnienia Chrystusem i Jego znaczeniem podczas dzielenia Eucharystii. Eucharystia więcej objawia o Chrystusie i Jego zbawieniu niż jakiekolwiek dociekania. To właśnie jest wczesne sakramentalne głoszenie Ewangelii.

Pierwotna wspólnota chrześcijańska odbyła wielką duchową podróż, od pojmowania Jezusa jako żydowskiego Mesjasza, do zrozumienia znaczenia Chrystusa – jego życia, śmierci i zmartwychwstania – w odniesieniu do całego wszechświata:

„On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym przed wszelkim stworzeniem. Albowiem w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy to panowania, czy to zwierzchności, czy to władze – wszystko zostało stworzone przez Niego i dla Niego. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim trwa. On też jest Głową Ciała, Kościoła; On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby we wszystkim On miał pierwszeństwo. Bo spodobało się Bogu, aby w Nim zamieszkała cała pełnia i aby przez Niego pojednać z sobą wszystko, co istnieje, – czy to na ziemi, czy też w niebiosach – zaprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża”.

Kol 1,15-20

Jak śmierć i zmartwychwstanie Jezusa wpływa na nas?

Z czasem, oddziaływanie życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa staje się kosmiczne. Jego życie dotyka każdej istoty, a nawet całego stworzenia. Nie chodzi tu jedynie o boskie przebaczenie grzechu. To odnowienie całego stworzenia. Wszystko, co zmierza ku śmierci, zostaje teraz odnowione i objawi się jako takie z biegiem czasu:

„Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.”

1 Kor 15,20-28, Biblia Tysiąclecia

Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa wpływa na nas w wielu wymiarach. Po pierwsze, daje nam nadzieję w obliczu cierpienia i śmierci. Nie jesteśmy osamotnieni w pozbawionym sensu wszechświecie, uwięzieni w niekończącym się cyklu narodzin i śmierci. Nasze życie zyskuje sens dzięki życiu Jezusa – dopełnionemu przez Jego śmierć i zmartwychwstanie. Zmierzamy ku Bogu, nawet w cierpieniu. Święty Paweł wręcz zachęca nas, byśmy świadomie łączyli nasze cierpienie z cierpieniem Jezusa, abyśmy również mogli uczestniczyć w przemianie wszechświata, która dokonuje się dzięki Jego zmartwychwstaniu:

„Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się z powodu zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić [posłannictwo głoszenia] słowa Bożego. Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, została teraz objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jakie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały. Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka przedstawić jako doskonałego w Chrystusie. Po to właśnie się trudzę, walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie.”

Kolosan 1, 24-27

Po drugie, śmierć i zmartwychwstanie jednoczą całą ludzkość jako jedność, tak że razem tworzymy nowy lud w Chrystusie. Pozwala nam to ukształtować tożsamość, która nie opiera się na płci, pochodzeniu etnicznym czy geograficznym. Doskonale oddają to cytaty z 1 Listu Piotra:

Przybliżając się do niego, który jest żywym kamieniem – odrzuconym przez ludzi, ale wybranym przez Boga i drogocennym dla niego – wy również, jako żywe kamienie, jesteście wbudowywani w duchową świątynię, by być świętym kapłaństwem, składającym duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa.

1 Piotra 2,4-5

Ale wy jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bożym na własność, abyście głosili pochwały tego, który was powołał z ciemności do swojej cudownej światłości. Kiedyś nie byliście ludem, ale teraz jesteście ludem Boga; kiedyś nie dostąpiliście miłosierdzia, ale teraz dostąpiliście miłosierdzia.

1 Piotra 2,9-10

Sensem i celem Jezusa jest objawienie, że wszystko zmierza ku Bogu. Każdy z nas i wszyscy jesteśmy częścią tego ruchu od śmierci do życia w Bogu. Ciekawe jest to, że nauka mówi nam, że jesteśmy w ciągłej zmianie rozwojowej, nazywanej ewolucją. Chociaż nie jest to to samo, co wiara chrześcijańska, to jest to paralelne do chrześcijaństwa w rozumieniu, że wszystko się zmienia. Dla tych, którzy wierzą w Chrystusa, jest to przemiana z cierpienia, które kończy się śmiercią, do życia, które jest poza wszystkim, co możemy sobie wyobrazić.

Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał – tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił – tych też obdarzył chwałą.

Rz 8,28-30

Czy Jezus ratuje nas od grzechu?

Grzech to słowo, które wywołuje u niektórych dreszcze. Niektórzy gardzą tym pojęciem, ponieważ jest ono obciążone bagażem emocjonalnym – często pochodzącym z niepokojących doświadczeń religijnych z dzieciństwa. Mimo to „grzech” jest słowem używanym przez wiele religii. Oznacza ono różne rzeczy w różnych tradycjach religijnych i dla każdej jednostki.

Największe zamieszanie wokół grzechu wynika z niezbadania jego użycia w tradycji chrześcijańskiej, począwszy od Nowego Testamentu. Święty Paweł używa greckiego słowa hamartia, które tłumaczymy jako „grzech”. Dla Pawła słowo to oznacza „chybienie celu”. To tak jakby wystrzelić strzałę, ale zobaczyć, że nie trafia w cel. Mówi on, że wszyscy jesteśmy w stanie chybiania – jest to po prostu stan życia ludzkiego.

Podobne komentarze na temat życia ludzkiego znajdujemy w innych religiach. Buddyści mówią, że życie jest dukkha – co dosłownie oznacza, że życie jest „wybite z rytmu”. Dla buddystów życie jest zawsze w jakiś sposób niepełne, niekompletne i stresujące. Życie jest cierpieniem spowodowanym brakiem realizacji naszych celów. Dla wyznawców hinduizmu życie jest złudzeniem, ponieważ jest niestabilne – nie jest trwałe. To, co wydaje się stałe, jest iluzją w ciągłym ruchu.

Chrześcijańska nauka o grzechu prarodziców odzwierciedla ten stan kłopotu w sercu ludzkiego życia. Grzech oznacza, że życie jest skażone, mimo naszych intencji i wysiłków. Kiedy ludzie pytają, jak dziecko może „mieć grzech”, myślą o osobistych wadach. Nauka o grzechu prarodziców mówi jednak, że każde dziecko rodzi się w to skażone doświadczenie życia. Grzech osobisty jest uczestnictwem w skazie i złudnym stanie życia. Grzech osobisty jest próbą kontrolowania życia, mimo krzywdy, jaką wyrządza on innym i nam samym. Słowa św. Pawła dobrze opisują ten ludzki stan zwany grzechem:

Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.

Rz 7, 18-20

Jezus, tak samo jak wybawia nas od śmierci, wybawia nas również od grzechu. Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie transformują stan grzechu na cztery sposoby:

  1. Jezus jest tym, przez którego świeci jasne światło Boga. To światło prawdy jest najbardziej podstawową zasadą istnienia: jest wylaniem życia i dobra, którego nie zatrzyma śmierć. Jezus objawił to tak jasno, że nawet Jego pierwsi uczniowie nazywali Go boskim: Synem Bożym. Jednak nie jest On boską postacią, odmienną od reszty ludzkości. Przeciwnie, jest On prawdziwie człowiekiem i prawdziwie Bogiem. Dlatego my, którzy przyjmujemy Go jako Zbawiciela, zaczynamy dzielić Jego boskość i odnajdujemy to samo jasne światło Boga w sobie (nazywane theosis lub „przebóstwieniem”). Wiara w Chrystusa objawia nam prawdę tego światła.
  2. Jego życie i nauczanie (oraz bezinteresowna śmierć) otworzyły nasze serca na przebaczenie i współczucie. Nie musimy walczyć w rozpaczy, ponieważ Jego śmierć i zmartwychwstanie dały nam nadzieję i ujawniły naturę samego życia jako procesu transformacji i podróży do Boga. Ludzkość nie była świadoma tej Dobrej Nowiny, dopóki nie została objawiona w Chrystusie (Kolosan 1, 26-27). Jezus uczy swoich uczniów, by nie walczyli ze złem, jakby ono miało ostatnie słowo (Mateusz 5, 38-42). Nawet przemoc i śmierć nie są ostatnim słowem, ponieważ Bóg jest pojednaniem wszelkiej niesprawiedliwości i nieszczęścia (Mateusz 5, 3-12).
  3. Kościół jest wspólnotą pojednania – Ciałem Chrystusa. W Eucharystii celebruje się równość życia, gdzie wszyscy przystępują do stołu, by przyjąć tego samego Chrystusa – bez względu na zasługi czy status. Głosimy to pojednanie jako centralny punkt Eucharystii słowami: „To jest Ciało moje, które będzie za was wydane… To jest kielich Krwi mojej… która będzie wylana na odpuszczenie grzechów…” Słowo „odpuszczenie” jest tylko jednym ze sposobów wyrażenia pojednania lub uzdrowienia. W angielskiej liturgii prawosławnej zamiast „odpuszczenia grzechów” używa się zwrotu „ustąpienie grzechu”. Być może jest to tłumaczenie bardziej pomocne, ponieważ odzwierciedla ono rozpad wszelkich aspektów królestwa grzechu i tych osobistych wad, które wynikają z życia według iluzorycznej rzeczywistości grzechu.
  4. Poprzez swoją śmierć Jezus wyszedł poza granice swojego historycznego życia – poza przestrzeń i czas, a także poza dualizm „ja” i „inni”. (To odcięcie od „innych” jest przeciwieństwem tego, co nazywamy „komunią”). Dlatego mówimy, że jesteśmy „w Chrystusie” i że Chrystus mieszka w nas. Jesteśmy wezwani do zmiany naszego postrzegania. Jeśli nadal będziemy rozumieć „grzech” jako odnoszący się głównie do indywidualnych wad, to będziemy szukać lekarstwa, które zachowa nasze indywidualistyczne „ja” jako „przebaczone”. To nie jest pomocny pogląd. Odkupienie polega na umieraniu dla tego ograniczonego „ja” (naśladowaniu ofiarowania się Jezusa) i przyjęciu tożsamości zmartwychwstałego Chrystusa. To właśnie czynimy w Eucharystii. „Jeden Chleb, Jedno Ciało, Jeden Pan wszystkich, Jeden kielich błogosławieństwa…” głosi tę jedność z Chrystusem, który przezwyciężył podział zwany „grzechem” i jego ostateczne odseparowanie, którym jest „śmierć”.

Jezus zbawia nas od „grzechu”, ponieważ grzech obejmuje ograniczony zakres niezadowolenia i rozczarowania, egoistyczne zachowanie, które próbuje trzymać się tego, co nigdy nie może zaspokoić. Stać się jednością z Chrystusem oznacza porzucenie identyfikacji z oddzielonym „ja”: „Razem z Chrystusem zostałem ukrzyżowany. Jednak żyję, już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus; i choć teraz żyję w ciele, to żyję w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i samego siebie wydał za mnie” (Gal 2,19-20).

Angielski pisarz katolicki G.K. Chesterton trafnie zauważył, że grzech prarodziców (pierworodny) jest jedyną doktryną Kościoła, na którą mamy dowody empiryczne. Chodziło mu o to, że egoizm i złośliwość wydają się być zawsze obecne, pomimo naszych wysiłków. (Nawet małe dzieci przejawiają egoistyczne zachowania). Dla katolików „grzech pierworodny” jest skazą w ludzkim charakterze – wadą, która uszkadza odbicie Boga w każdym człowieku, Imago Dei. Jezus Chrystus przywraca ten obraz swoim życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem. 2 List do Koryntian 5,17 przypomina nam: „Jeśli więc ktoś jest w Chrystusie, nowym stworzeniem jest; stare rzeczy przeminęły, oto wszystko stało się nowe”.